references
60 C Z Ę Ś Ć
I
Po pierwsze: zawsze musimy brać to pod uwagę, gdyż komunikacja przy użyciu telewizji zmusza nas za każdym razem do ustalania, w jakim celu ktoś mówi coś do nas przy pomocy telewizji. Zaś po drugie: w tym zakresie najczęściej mylimy się, bierzemy tragedię za komedię lub odwrotnie, reporterski przekaz rzeczywistości za fikcję lub odwrotnie. Co więcej: powstają gatunki, na przykład: mock-documentary („fałszywy dokument”), które rozmyślnie mieszają rzeczywistość z fikcją. Te problemy w sposób szczególny dotyczą dzieci ze względu na ich zaniżoną zdolność do rozstrzygania opozycji fikcja-rzeczywistość. Te problemy zwiększają się, niejako pęcznieją w chwili, w której nadawca dodatkowo i celowo zaciera granicę między dwoma fundamentalnymi opozycjami: „to się dzieje naprawdę” kontra „to się dzieje na niby”. Zamiast udawać widzów-mądrali, którzy wszystko rozumieją, trzeba siąść (to pomysł Eco) przed telewizorem z grupą przedstawicieli rozmaitych grup etnicznych, zawodowych, wiekowych i rozmawiać – czyli konfrontować swoje reakcje – na temat tego, czego telewizja nas uczy lub udaje, że uczy. Pomysł wspaniały i wcale nie taki idealistyczny, jak by się wydawało na pierwszy rzut oka. Chodzi bowiem o utrwalenie takiej potrzeby odbiorczej, a nie zawsze rzeczywiste zapraszanie Chińczyka z Hindusem do obejrzenia polskiego sitcomu. Rzecz w tym, żeby przekonywać o fundamentalnej polisemii przekazu telewizyjnego wraz z – niezbyt upowszechnionym – przekonaniem, że telewizyjny przekaz najczęściej stara się uczyć: utrwalać jedne poglądy, inne zmieniać, sugerować wybory aksjologiczne i przekonywać o naturalności pewnych sądów. Polski problem polega na tym, że od trzydziestu lat kraje Europy Zachodniej wprowadzają takie rozmowy do systemu edukacji (które zbliżone są do koncepcji globalnej edukacji medialnej), zaś polskie instytucje raczkują na tym polu, nie czując wsparcia najważniejszych graczy na tym obszarze. Polski problem polega też na tym, że nie wiadomo, czy jest dostateczna liczba inicjatorów takich dyskusji przed ekranem telewizora. Czyli: krytyków medialnych, doktorów i profesorów od telewizji – a przede wszystkim: pań i panów od nauczania medialnego. Tomasz Szlendak i Tomasz Kozłowski w swojej książce „Naga małpa przed telewizorem” twierdzą, że to, co masowe, naturalne i na ogół pozbawione gustu pochodzi z naszych dziecięcych, najstarszych determinant