references
34 C Z Ę Ś Ć
I
staje się przedmiotem obserwacji. Przeciwnie: kusi, łudzi i zachęca do oglądania. Kogo przedstawia Synopticon do oglądania? Nielicznych: sławy, idoli kultury popularnej. Po trzecie: twierdzę, że współczesna praktyka medialna wykroczyła poza horyzont tej figury. To nie sławy, w każdym razie nie „tradycyjne” sławy, stają się obiektem spojrzeń licznie zgromadzonych przed ekranami. Przedmiotem spojrzeń bardzo wielu stają się oni sami, albo tacy jak oni, chociaż bynajmniej nie są to ich wyselekcjonowani przedstawiciele. Wielu z nich po etapie wystawienia się na pokaz pretenduje do roli gwiazdy tradycyjnej – obiektu wzdychań uczestników Panoptykonu. I w tym sensie wracają do poprzedniego modelu i potwierdzają siłę jego mechanizmów. Ale istnieje wcale liczna rzesza tych, dla których awans z pozycji zwyczajnego człowieka na pozycję sławy nie jest czymś nieuniknionym, koniecznym albo pożądanym. Oni zaczynają żyć w mechanizmie, który opisuje figura nazwana przeze mnie Demopticonem. Wyraża ona przyszłość sceny medialnej, na której zwyczajni ludzie odwracają kamery w kierunku swojej postaci. Demopticon nie ma wymiaru tragicznego, jak dzieje się to w przypadku uwięzienia przy pomocy światła. Nie ma także w nim nerwowego i bardzo emocjonalnego pragnienia uczestników Synopticonu, żeby zostać zauważonym. Jest zwyczajny normalnością jego uczestników (która nie wyklucza działań ekscentrycznych): zagubionych, nieporadnych i przytłoczonych presją pochodzącą od ich ulubionej aktywności, polegającej na kontakcie z ekranami mediów. Potrzebują pomocy, którą mogli do tej pory otrzymać wyłącznie od samych siebie. I tu otwierają się ogromne możliwości działania dla medialnych edukatorów, w tym pedagogów, jako najbardziej zainteresowanych. Muszą oni przekonywać, że proces wychowywania nie polega jedynie na „dokładaniu” wiedzy o mediach do działań „tradycyjnych”, czyli traktujących media jedynie jako kanał komunikacji. Bowiem nasze postrzeganie świata polega na „zapośredniczonym” komunikowaniu się. Na takim, w którym media stają się tkanką i treścią komunikatu; są takim procesem, w którym nie doceniamy wzorcotwórczej siły mediów, gdy tymczasem one w istocie „mówią przez nas”. Pozbawiając się tej wiedzy (i w konsekwencji: zdolności do racjonalizowania i przeciwdziałania), stajemy jako wychowawcy i „mistrzowie” na pozycjach z góry straconych.