references
32 C Z Ę Ś Ć
I
kontra przekazy medialne jest niezmiernie dynamiczny i przypomina sceny z bitewnego pola; że nasze kontakty z mediami mogą zintensyfikować ludzkie funkcje poznawcze, mogą pomóc poprzez działania terapeutyczne oraz stanowią jedno z najpoważniejszych wyzwań w naszym wieku. Zacznijmy od banalnego, ale mocno zakotwiczonego w umysłach uczestników kultury XX wieku, stwierdzenia. Mianowicie: o ile dawniej obrazy były blisko rzeczywistości, którą odwzorowywały (nawet zniekształcając ją do rozsądnych granic), o tyle obecnie cyfrowe obrazy odłączyły się od rzeczywistości. Dodajmy do tego, że już tylko nieliczni mają wątpliwości co do tego, że dzisiejszą kulturę trzeba przede wszystkim opatrywać kryptonimem „audiowizualna” – co na ogół oznacza, że w dużym zakresie pożegnała się ona z pismem i drukiem – a nawet z retorycznymi strategiami używanymi przez nie. Nie dziwi więc kariera kategorii opisujących ludzki kontakt z obrazami. Od „muskania wzrokiem” (coraz częstszego), poprzez wybiórcze i aspektowe spojrzenie, aż do (coraz rzadszego) wpatrywania się długiego i uważnego. W wielu językach istnieją osobne nazwy dla każdej z tych czynności. Nie dziwi także tendencja wykorzystywania kategorii spojrzenia i obrazu do orzekania o zakresie posiadanej władzy symbolicznej. Ten, kto może patrzeć na obiekt spojrzenia, sprawuje nad nim władzę. Zakres, czas trwania, agresywność i genderowy charakter spojrzenia/patrzenia stanowią rozległy obszar, na którym (i dzięki któremu) komunikujemy się ze sobą. Naszkicowany (dotknięty zaledwie powyżej) zakres badawczy jest neutralny i obiektywny w szerokim rozumieniu tych terminów. Niemniej jednak istnieje (poza nim i w nim) silna tradycja deprecjonowania, czyli obniżania, roli mediów we współczesnym komunikowaniu się ludzi ze sobą. Paradoksalnie towarzyszy temu przekonanie o znacznym i negatywnym wpływie mediów na odbiorców, a w szczególności na dzieci. Wynikałoby z tego, że media na ogół bywają złem; złem koniecznym, bo jak wiele grzechów współczesności, niemożliwym do opanowania. Zaś czynność uczenia tego, co pozornie zaśmieca umysły i deformuje psychikę naszych dzieci, należy „między bajki włożyć”. Czy tak w istocie powinien postępować medialny edukator, to jedna z wielu wątpliwości, jakie ma do rozwiązania.